Życie portowe

Życie jachtowe i portowe rządzi się swoimi zasadami. Podróżowanie łodzią jest świetnym rozwiązaniem dla ludzi, którzy nie boją się wody, nie mają choroby morskiej o dużym nasileniu (ja mam, ale płynęłam już dwa razy, da się ;P) i nie mają problemu z mniejszą przestrzenią, jaka panuje na łodzi czy katamaranie, choć ta druga opcja oferuje nam o wiele więcej miejsca i komfortu. Katamaran jak dla mnie jest lepszą opcją turystycznego pływania. Po pierwsze brak kilu (jak na jachcie jednokadłubowym) powoduje, że płynący katamaran jest dużo szybszy od jachtu płynącego z tak dużym obciążeniem. Oznacza to również, że zanurzenie katamaranu jest dużo mniejsze niż jachtu, co pozwala wpłynąć na płytszą wodę. Docenią to wszyscy, którzy cumują dużo w zatokach lub w płytkich portach. Po trzecie, przestrzeń życiowa na katamaranach jest zdecydowanie większa niż na jachtach żaglowych, widać to najbardziej po salonie, który jest duży, przestronny i bardzo wygodny nawet, jeśli przebywa w nim cała załoga.

Katamarany mają również swoje wady, gorzej niż jachty kadłubowe pływają pod wiatr, zajmują więcej miejsca w marinach, przez co opłaty portowe są za nie 1,5 większe. Ceny czarteru katamaranów również są wyższe niż ich odpowiedników w postaci jachtów jednokadłubowych.

My wyczarterowaliśmy katamaran Fountaine Pajot Helia 44, którym pływało się bardzo dobrze naszemu kapitanowi, a cała załoga miała komfortowe warunki. 4 dwuosobowe kabiny do spania, 2 tzw. skiperówki czyli pojedyncze koje jednoosobowe na dziobie dają możliwość łóżek dla 10 osób. Ja miałam właśnie skiperówkę do dyspozycji, ale praktycznie zawsze spałam na materacach umiejscowionych na topie katamaranu tuż pod bomem. Znajdują się tam dwa komfortowe materace. Wspaniale było spać pod gwiazdami. Jedyną przeszkodą czasami był spory wiatr. Dwa albo trzy razy przegonił mnie deszcz. Przed deszczem uciekłam pod pokład, a od wiatru uchroniła mnie bluza i cienki kocyk 🙂 Ponadto w mesie czyli salonie mamy komfortowy narożnik, na którym również można spać. W skiperówce jest dość klaustrofobicznie 😉 Katamaran oferuje nam dużą przestrzeń na zewnątrz z dużym stołem oraz miejscami do siedzenia (leżenia). Ławka sternika jest również duża, tak że spokojnie mogą na niej siedzieć 2 albo nawet 3 osoby. Łodź taka czy każda inna podobnej klasy w każdej kabinie posiada łazienkę (4). Kuchnia jest wyposażona w kuchenkę 4 palnikową, piekarnik, lodówkę, zamrażarkę, mnóstwo miejsca do przechowywania. Jednym słowem, można się tam czuć jak w pływającym domu. Wszystkie szafki są tak skonstruowane, że w trakcie przepływów nic nie ma prawa wypaść.

Co do życia portowego, to panuje w portach specyficzna atmosfera morskiego chillout’u. Żeglarze to bardzo mili ludzie, pozytywnie nastawieni do życia. Są lekko specyficzni, ale w tym pozytywnym znaczeniu. Możemy spotkać w marinach przekrój ludzi z całego świata, którzy żeglują bardzo dużo, albo takich, którzy w ten sposób spędzają urlop.

Zasadą portową jest, że będąc z porcie, marinie korzystamy z prysznicy i toalet portowych – które są w każdym porcie. Najczęściej dostajemy kod wejściowy do takich łazienek w biurze mariny. Wynika to oczywiście z dbania o ekosystem i nie korzystania z toalet na łodzi, kiedy nie jesteśmy na morzu. Podczas rejsu po Karaibach korzystaliśmy jedynie z nich w Le Marine na Martynice oraz na St. Lucii w Rodney Bay. Pozostałe postoje były zawsze na kotwicy bądź boi. Oczywiście zawsze jest też opcja kąpieli w ciepłym deszczu i oceanie 😉

Przed wypłynięciem w rejs należy zaopatrzyć się w produkty … czyli wielkie zakupy 😉 Oczywiście lista była stworzona już dużo wcześniej. Jeśli dobrze ją zaplanujemy, będziemy mieli produkty na 2 tygodnie rejsu. Oczywiście pomijam warzywa i owoce, które dokupowaliśmy na bieżąco. W naszym wypadku dziewczyny często gotowały lunch bądź kolację na łodzi więc produktów mieliśmy sporo. To już zależy od preferencji załogi oraz miejsc, które odwiedzamy.

Wracając jeszcze do choroby morskiej, to każdy musi indywidualnie ocenić swoje siły. Ja mam dość dużą chorobę morską. Za pierwszym razem na żaglach (jacht jednokadłubowy) męczyłam się dość mocno, podczas rejsu były też duże przechyły. Na katamaranie czułam się lepiej, mówiąc krótko, trochę mniej buja 🙂 była też bardziej przygotowana i miałam ze sobą awiomarin. W dniach kiedy wypływaliśmy na kilka godzin brałam tabletkę i do spania 🙂 oczywiście na świeżym powietrzu, bo wejście pod pokład na pełnym morzu w moim przypadku oznacza katastrofę. Należy jeszcze wziąć pod uwagę to, gdzie pływamy, jaki jest to rejon świata, jakie tam panują wiatry itd. W każdym razie na moim przykładzie mogę powiedzieć, że nawet jeśli ktoś posiada chorobę morską to warto spróbować!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Scroll Up