Saint Vincent i Grenadyny jest to wyspiarskie państwo umiejscowione na Morzu Karaibskim w archipelagu Małych Antyli. Największą wyspą jest Saint Vincent ze stolicą państwa Kingstown.
Saint Vincent i Grenadyny jest monarchią, wchodzącą w skład brytyjskiej Wspólnoty Narodów od czasu uzyskania niepodległości w 1979 roku. Głową państwa jest królowa brytyjska reprezentowana przez gubernatora generalnego.
Aby w pełni zobaczyć to państwo należy poruszać się drogą morską – ponieważ Saint Vincent i Grenadyny to ponad 30 wysp pochodzenia wulkanicznego i 389 km 2. Charakteryzuje się lazurowymi widokami wody, piaszczystymi, pięknymi plażami i wszechobecną zielenią. Na wyspach panuje klimat podrównikowy, a temperatury przekraczają nawet 30˚C.
Na Saint Vincent popłynęliśmy do zatoki Wallilabou Bay, gdzie kręcono Piratów z Karaibów. Po wyjściu na brzeg można zobaczyć pozostałości po scenografii do filmu, mnóstwo zdjęć, które ukazują aktorów, akcesoria, które „grały” w filmie. Jednak nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia. Można też zakupić od miejscowych sprzedawców ręcznie robione bransoletki, koraliki. Nie ma w tej części wyspy wielu możliwości zarobkowych, więc chętnie zakupiłam pamiątki. Spacer na pobliski wodospad pokazał jak zielona jest wyspa, jak bogata w drzewa i krzewy owocowe. W spacerze towarzyszył nam miejscowy chłopak zrywając po drodze mnóstwo pysznych owoców prosto z drzew 😉 m.in. papaję, banany, przyprawy (m.in. gałkę muszkatołową) i kilka innych owoców, które miałam przyjemność spróbować po raz pierwszy. Nie pamiętam już ich nazw ;P Wyspa jest bardzo zielona i bogata w uprawy.
Nie zwiedziliśmy całej wyspy (takie uroki pływania) – mieliśmy jeszcze krótką wycieczkę do stolicy państwa – Kingstown celem dokonania odprawy.
Kolejne miejsca – które odwiedziliśmy pływając po tym wyspiarskim państwie to:
- wyspa Bequia o powierzchni około 18 km2 i liczy około 5 tysięcy mieszkańców. Druga największa wyspa, którą odwiedziliśmy w tym państwie. Zakotwiczyliśmy w Port Elizabeth, która jest chyba najbardziej popularną zatoką – mnóstwo jachtów oraz statków wycieczkowych. Na wyspie zatrzymaliśmy się na dwie noce. Wyspa jest bardzo ładna, kolorowa, znajduje się tam wiele restauracji, kawiarni, sklepów, stoisk z owocami, warzywami i deptak z pamiątkami. Dość dużo turystów przez dzień, wieczory spokojniejsze. Możemy też zabawić się na karaoke bądź potańczyć przy muzyce na żywo – jednak nie codziennie! plaża Princess Margaret Beach – widoczna z zatoki pozwala się zrelaksować i posiada zaplecze restauracyjne. Wieczorami można zjeść w kilku dobrych restauracjach świeże owoce morza, pójść na drinka do baru. Warto się zatrzymać na tej wyspie. Klimat wyspy sprzyja relaksowi. Miejscowi są przyjaźni, jest kilka fajnych miejsc na lunch i dobrą kolację. Zapach marihuany roznosi się po całej wyspie wieczorami. Poza Saint Vincent jedyna wyspa z zapleczem turystycznym.

- wyspa Mayreau (najmniejsza z wysp archipelagu Grenadyn – liczy 4 km2). Zakotwiczyliśmy na Salt Whistle Bay. Miejsce ładne, urokliwe, choć nie chciałabym tu pozostać dłużej niż na 1 noc. Długa biała plaża, z jednej strony morze karaibskie, z drugiej ocean atlantycki. Kilka malutkich knajpek wzdłuż plaży oraz świeże owoce morza każdego dnia tworzą to miejsce jako smaczne i kameralne. Dodatkowo położenie tuż przy Tobago Cays Marine Park jest ogromnym plusem dla fanów wodnych sportów, nurkowania i podziwiania życia wodnego (zwłaszcza zółwii).
- Tobago Cays – marine park (rezerwat przyrody) składający się z niezamieszkanych wysp, który oferuje nam malownicze widoki, charakterystyczne dla karaibskich krajobrazów. Można się tu dostać jedynie jachtem czy katamaranem, co powoduje, że nie każdy może się tu znaleźć, jednak popularność tego miejsca jest bardzo duża! Jak dla mnie i chyba wszystkich członków załogi było to najpiękniejsze ze wszystkich odwiedzonych podczas rejsu miejsc. Wieczorami można zjeść kolację na jednej z wysp (Petit Rameau) przygotowywaną przez lokalnych restauratorów składająca się z ryb, owoców morza i mięsa (na zamówienie). Z moich informacji (od skipera, który pływa w tych rejonach kilka miesięcy w roku) wynika, że rejon ten nie pozostaje nigdy bez turystów w sezonie. Nie ma się co dziwić, jest idealnym miejscem do odpoczynku na pięknych białych plażach, uprawiania sportów wodnych (nurkowanie, snorkeling, kitesurfing) i napawania się karaibskimi pejzażami.
- Union Island – niestety jedyne co zobaczyłam na tej wyspie to port, do którego dopłynęliśmy z Tobago Cays celem zrobienia zakupów. Jednak poznałam tam sympatycznych mieszkańców wyspy co często jest najważniejsze w podróżowaniu 🙂