Gęsia Szyja (1489 m n.p.m.) w odsłonie zimowej.

Prognozy pogody na nadchodzący weekend wpłynęły na spontaniczną decyzję – jedziemy w Tatry! 2 dni opadów śniegu plus nadchodząca słoneczna sobota obiecywały utęsknioną zimę 🙂

Na szlak wyszłyśmy o godzinie 5.50, ponieważ plan obejmował wschód słońca na Gęsiej Szyi – co niestety nam się nie udało ;P świtać zaczęło już po 30 minutach wędrówki. Ale od początku.. Wiecie o której wyjechałyśmy z Krakowa? Równo o godzinie 4.00! Nie wspomnę o której dzwonił budzik…. brrr 😀 Takie poświęcenie jesteśmy w stanie wykazać tylko w jednej sytuacji – wyjście w góry! 🙂

Zimową trasę rozpoczęłyśmy w Palenicy Białczańskiej. Tuż po wejściu do Parku należy się skierować w prawą stronę, gdzie swój początek ma niebieski szlak, który kieruje nas do Rusinowej Polany, a dalej zielonym szlakiem do Gęsiej Szyi (1489 m n.p.m.). Czas przejścia do Polany zajmuje około 40 minut. Trasa była wspaniale oświetlona blaskiem księżyca w pełni, więc czołówki były tak naprawdę niepotrzebne. Urok tatrzańskiej nocy skąpanej w blasku księżyca i skrzypiący śnieg pod butami sprawiły, że pierwszy raz można było się pocieszyć, że warto było wstać w środku nocy 😉 później było tylko lepiej! Czyż nie warto zaczynać tak dnia? 🙂 Iskrzące od mrozu płatki śniegu wyglądały jak brokat. Było – 11 C.

Na Rusinowej Polanie oprócz nas było już 6 osób, w tym młoda para przygotowująca się na sesję ślubną o wschodzie słońca. Wspaniały plener! Słońce zaczęło już powoli budzić się ze snu i oświetlać ukochaną panoramę Tatr, które pokryte śniegiem odbijały promyki wschodzącego słońca. Skrzypiący śnieg dodawał zimowej aury. Z Polany prowadzi czerwony szlak na Rówień Waksmundzką poprzez szczyt Gęsiej Szyi. Mapa turystyczna podaje równą godzinę wędrówki. Nam ten odcinek zajął chyba 2 godziny 🙂 Ciężko było oderwać wzrok od spektaklu światła, który z minuty na minutę zmieniał barwę światła na coraz cieplejszą więc przystanki na zrobienie zdjęć bądź zwyczajne “gapienie się” były częstsze niż zwykle.

Samo podejście na Gęsią Szyję jest lekko strome, a w połączeniu z dość głęboką warstwą śniegu było odrobinę męczące. Szlak prowadzi między drzewami, które pokryte śniegiem tworzyły miłe towarzystwo wędrówki. Po dotarciu na szczyt słońce wzeszło już ponad góry i otulało nas swoich ciepłym blaskiem. Widoki na migoczące w słońcu szczyty pozwalały się zatrzymać na chwilę i napawać tą chwilą. Z drugiej strony równie piękny widok na Babią Górę! Było tak przyjemnie, że zrobiłyśmy sobie tam mały piknik. Tym bardziej, że byłyśmy praktycznie same 😉

Ponadto dzisiejsza wędrówka nie była biciem rekordów, bo Gęsiej Szyi daleko do najwyższych tatrzańskich szczytów (które kocham!). Była to jednak świetna i bezpieczna alternatywa na lawinową trójkę. Wybór był doskonały – piękna zima, spektakularne widoki, wszechobecny śnieg, słońce i pusty szlak, a co za tym idzie ciiiiisza spowodowały, że ten dzień stał się magiczny!

Dalsza część szlaku zielonego była bardzo przyjemnym spacerem bez żadnych podejść i tu była chyba najpiękniejsza część tej wędrówki. Sami zobaczcie!

https://www.facebook.com/103115984494872/videos/204153617393388/

Po dotarciu do Równi Waksmundziej szlak rozdziela się na dwie opcje: Psia Trawka bądź Wodogrzmoty Mickiewicza. My wybrałyśmy drugą opcję czyli szlak czerwony, którym w nieco ponad godzinę można dojść do drogi prowadzącej do Morskiego Oka. My miałyśmy jeszcze przerwę na lunch z widokiem na szczyty oraz pół godzinną zabawę we wskakiwaniu do śniegu 🙂 Na całym odcinku nie spotkałyśmy nikogo.

Po dotarciu do Wodogrzmotów Mickiewicza poszłyśmy w górę szlaku, korzystając z pogody, ale tłumy turystów nadciągających nad Morskie Oko wpłynęły na naszą decyzję o zawróceniu i udałyśmy się zielonym szlakiem prowadzącym do Schroniska PTTK w Roztoce. Był to kolejny świetny wybór tego dnia. Schronisko zaoferowało nam kameralną atmosferę, dosłownie kilka turystów w środku i pyszną zupkę borowikową. Po krótkim odpoczynku wróciłyśmy czerwonym szlakiem do Palenicy Białczańskiej.

Podsumowując: całość trasy wyniosła około 14 km, a czas przejścia około 6 godzin. Opcja z milionem zdjęć i wieloma przystankami 😉 – nie dało się nie zatrzymywać 🙂 myślę, że można by tą trasę pokonać w 3 – max 4 godziny. Asia szła w raczkach dla lepszego komfortu, ja miałam ze sobą raki, ale nie użyłam ich. Trasa łatwa, bez trudności technicznych. Idealna na pierwszy zimowy wyjazd w Tatry. Co najważniejsze nie jest mocno oblegana, przynajmniej zimą a widoki spektakularne!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *